myślę myślę
1014
BLOG

Z pamiętnika kandydatki na radną.Zakończenie.

myślę myślę Polityka Obserwuj notkę 72

 Minął dzień piąty i następne dni.

Niestety. Niezbyt wesołe.Już nie zapukam, zadzwonię do jakichkolwiek drzwi.Nie będzie uśmiechu i przyjaźnie wymienianych zdań.Z mojej twarzy został starty uśmiech... i nie wiem sama na jak długo.Wygrał...."wirus tuska". Przerażenie ogarnia jak niewielu zostało niezainfekowanych. To oni tylko pozwalają mi jeszcze pójść i rozdać resztę  ulotek, ale już nie będę pukać. Położę je obok promocji super marketów, przyjdzie cieć i je potem wyrzuci do śmieci.Może ktoś zobaczy i zechce poczytać co mam mu dopowiedzenia....może...
Tymczasem proponuję przypomnieć sobie moment oczekiwania na POPIS.Jedni, z wiadomych względów, głosowali na PiS, który wygrał, inni na PO. Wszyscy razem byliśmy zachwyceni wygraną i tym że partie wspólnie stworzą coś wspaniałego dla wszystkich.
Przypominam sobie te nadzieje i ten wzrok Tuska...wyciągniętą rękę Kaczyńskiego i wzrok bazyliszka w wykonaniu szefa PO, wówczas przegranej partii, a mającej nadzieje na szczytne miejsca w rządzie PiS.Ciarki po moich plecach przeleciały. I to wtedy się zaczęło... "wirus tuska".Takim wzrokiem częstowali mnie ludzie którzy usłyszeli że jestem z PiS. Na początku jakoś sobie z tym dawałam radę bo zaraz po tym, inni równie przyjaźnie  witali i ze mną rozmawiali. W moim domu zaskoczyła  niespodzianka. Któryś z lokatorów wywiesił moją ulotkę na tablicy ogłoszeń. Było to  bardzo miłe....Gdzieś zaczęła pojawiać się, narastać trwoga.Drżenie ręki przed naciśnięciem guzika i coraz bardziej niepewny uśmiech...w moim domu następna niespodzianka. Ktoś inny  ulotkę ściągnął z tej tablicy i w okrutny sposób się na niej wyżył, targając i mnąc zwinął w kulkę.
Efekt?
Otwierając drzwi własnego domu, włącza się alarm - co tym razem  zaskoczy. Już nie oczekuję czegoś miłego, ale obawa przed czymś złym. U którego sąsiada moje kandydowanie wywołuje tyle agresji i czy z tym już skończył tylko na ulotce?
Spotykam tych ludzi w kościele, na zakupach, czasem porozmawiam na klatce schodowej. Nie bywam w ich mieszkaniach ale chętnie przyjmuję w własnym.Czasem w czymś poradzę, posłucham, pomogę jak trzeba. 
Wczoraj mieliśmy spotkanie przedwyborcze.Informowaliśmy o tym. Przyszło osób niewiele.
Kandydaci mówili o tym czym chcą się zajmować.Nie wiem sama czy to ma jakiś sens obiecywanie gruszek na wierzbie. Bo muszę wiedzieć.
Dlaczego? - zapytam ja. Chcesz mnie z  obietnicy rozliczyć czy wystarczy sama obietnica.Nie lepiej poczytać o tym kim jestem? Czy byli  ważni ludzie, czy tylko zadowalała  kariera i tumiwisizm. Zobacz co do tej pory zrobiłam dla innych i czy na mnie możesz liczyć.
 Trochę wyliczanek i pytań nie na temat.
Słucham tych płytkich pytań, reakcji na odpowiedź i niezbyt jestem z tego zadowolona.
Dziwny obraz powstaje w mojej wyobraźni. Obraz zainfekowanego człowieka który tu się zjawił jakby przez przypadek. Zdawałoby się że mu na czymś więcej zależy, niż na nowym aquaparku.
Zero polemiki. Zero ostrej dyskusji.
Przerażający obraz sztucznego tworu któremu nie zależy na niczym.Byle mógł polecieć samolotem tanich linii lotniczych i zaliczyć kolejny kraj, kolejny bazar tego kraju, co jedzą, piją i jak się bawią tu i teraz. Ładne fotki i tyle.
Upchnęli własne dzieci za granicę i wcale im nie chodzi by tutaj wracały. Niech będą tyłko - myjkami i garo - kuchtami dla tuziemców. I tak mają lepiej niż w własnym kraju.
Tą infekcję podtrzymują polskojęzyczne media których właścicielami są obcokrajowcy mający na celu tylko jedno - utrzymać taki stan rzeczy. W swoich krajach na  cudzą propagandę by sobie nie pozwolili. Głupi nie są.Żaden kraj nie pozwoliłby na media opiniotwórcze w obcym wydaniu.Czy to Niemcy, czy Rosjanie. A my? - cóż, kochamy to, bo to nie PiS!
Ludzie zainfekowani "wirusem tuska" zapomnieli o swoich korzeniach.Plastik im wystarczy, bylejakość i chińszczyzna też.Plastikowi ludzie nie potrzebują korzeni. Plastikowi ludzie zainfekowani "wirusem tuska", chodzą do kościoła, a jakże,klękają przed plastikowym ołtarzem, czyszczą od czasu do czasu, swoje plastikowe sumienia, w konfesjonale nierzadko przed plastikowym księdzem.Wychodząc zostawiają je przed nim i zapominając że to zrobili.
Zainfekowani plastikowi ludzie darzą szczególną miłością ludzi innych od siebie.Posyłają im wzrok bazyliszka, a nóż uda im się sprowadzić na drogę jedynie słusznej partii. Również mają swoje normy moralne dobrze ukształtowane przez obcokrajowe media. Moralność Kalego.
Kali ukraść to dobrze
Kalemu ukraść to źle.
Uczciwość, ofiarność, powinność, to cechy z których można rozliczać ale tylko opozycje.
W odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie, zamontują kamerę i lekkomyślnych sprowokują do czynu godnego afery. I już po ptokach. Plastikowe wybory wygrane.
Media zajęte przez kilka dni niby aferą, przykryją przekręty plastikowych ludzi. Nawet im w głowie nie powstanie że to wszystko kiedyś było jasno wytłumaczone na taśmach prawdy.
Ach właśnie! Żadnych taśm nie było.
Od plastikowej pamięci co można wymagać. Krótka i sztuczna.
 
                          Obraz nowoczesny Chwila ciszy
     
 
                                       
myślę
O mnie myślę

Taka sobie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka