Otwierając drzwi własnego domu, włącza się alarm - co tym razem zaskoczy. Już nie oczekuję czegoś miłego, ale obawa przed czymś złym. U którego sąsiada moje kandydowanie wywołuje tyle agresji i czy z tym już skończył tylko na ulotce?
Spotykam tych ludzi w kościele, na zakupach, czasem porozmawiam na klatce schodowej. Nie bywam w ich mieszkaniach ale chętnie przyjmuję w własnym.Czasem w czymś poradzę, posłucham, pomogę jak trzeba.
Wczoraj mieliśmy spotkanie przedwyborcze.Informowaliśmy o tym. Przyszło osób niewiele.
Kandydaci mówili o tym czym chcą się zajmować.Nie wiem sama czy to ma jakiś sens obiecywanie gruszek na wierzbie. Bo muszę wiedzieć.
Dlaczego? - zapytam ja. Chcesz mnie z obietnicy rozliczyć czy wystarczy sama obietnica.Nie lepiej poczytać o tym kim jestem? Czy byli ważni ludzie, czy tylko zadowalała kariera i tumiwisizm. Zobacz co do tej pory zrobiłam dla innych i czy na mnie możesz liczyć.
Trochę wyliczanek i pytań nie na temat.
Słucham tych płytkich pytań, reakcji na odpowiedź i niezbyt jestem z tego zadowolona.
Dziwny obraz powstaje w mojej wyobraźni. Obraz zainfekowanego człowieka który tu się zjawił jakby przez przypadek. Zdawałoby się że mu na czymś więcej zależy, niż na nowym aquaparku.
Zero polemiki. Zero ostrej dyskusji.
Przerażający obraz sztucznego tworu któremu nie zależy na niczym.Byle mógł polecieć samolotem tanich linii lotniczych i zaliczyć kolejny kraj, kolejny bazar tego kraju, co jedzą, piją i jak się bawią tu i teraz. Ładne fotki i tyle.
Upchnęli własne dzieci za granicę i wcale im nie chodzi by tutaj wracały. Niech będą tyłko - myjkami i garo - kuchtami dla tuziemców. I tak mają lepiej niż w własnym kraju.
Tą infekcję podtrzymują polskojęzyczne media których właścicielami są obcokrajowcy mający na celu tylko jedno - utrzymać taki stan rzeczy. W swoich krajach na cudzą propagandę by sobie nie pozwolili. Głupi nie są.Żaden kraj nie pozwoliłby na media opiniotwórcze w obcym wydaniu.Czy to Niemcy, czy Rosjanie. A my? - cóż, kochamy to, bo to nie PiS!
Ludzie zainfekowani "wirusem tuska" zapomnieli o swoich korzeniach.Plastik im wystarczy, bylejakość i chińszczyzna też.Plastikowi ludzie nie potrzebują korzeni. Plastikowi ludzie zainfekowani "wirusem tuska", chodzą do kościoła, a jakże,klękają przed plastikowym ołtarzem, czyszczą od czasu do czasu, swoje plastikowe sumienia, w konfesjonale nierzadko przed plastikowym księdzem.Wychodząc zostawiają je przed nim i zapominając że to zrobili.
Zainfekowani plastikowi ludzie darzą szczególną miłością ludzi innych od siebie.Posyłają im wzrok bazyliszka, a nóż uda im się sprowadzić na drogę jedynie słusznej partii. Również mają swoje normy moralne dobrze ukształtowane przez obcokrajowe media. Moralność Kalego.
Kali ukraść to dobrze
Kalemu ukraść to źle.
Uczciwość, ofiarność, powinność, to cechy z których można rozliczać ale tylko opozycje.
W odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie, zamontują kamerę i lekkomyślnych sprowokują do czynu godnego afery. I już po ptokach. Plastikowe wybory wygrane.
Media zajęte przez kilka dni niby aferą, przykryją przekręty plastikowych ludzi. Nawet im w głowie nie powstanie że to wszystko kiedyś było jasno wytłumaczone na taśmach prawdy.
Ach właśnie! Żadnych taśm nie było.
Od plastikowej pamięci co można wymagać. Krótka i sztuczna.