myślę myślę
438
BLOG

Bohater szują, szuja bohaterem, a dołem Wisła płynie

myślę myślę Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 6
I czy tak na dobrą sprawę, sprawa Bolka krętacza jeszcze kogoś obchodzi.
Jak tylko sięgam pamięcią wstecz, zawsze bohaterowie chwili, stawali się pokrętnymi szujami.
Jeszcze będąc dzieckiem nierozumnym, pamiętam marsze żałobne płynące smętnie z kołchoźnika, fotografie z Trybuny Robotniczej tow. Bieruta przepasane czarnym paskiem, potem tow. Stalina - a wmawiano nam że to nasi oswobodziciele i bohaterowie. ...rodzice nie komentowali,  przy tak poważnej muzyce, wcale nie kazali nam się zachowywać poważnie. To samo już wskazywało na jakiś spektakl, a nie coś co należy z należytym szacunkiem przeżywać. Niechby tylko któreś z nas zachowało się podobnie na pogrzebie sąsiada, krewnego...aż strach pomyśleć. Zaraz w ruch poszłaby "dyscyplina", dla przestrogi wisząca na ganku i od czasu do czasu służąca do ostrzenia taty brzytwy. Ten jednostajny ruch niczym batuta i zdziwienie że to ostrzenie na skórze, metalowego ostrza. Strach takiego kawałka skóry się bać.
To dzisiejsze wydarzenie, jak również kolejne polskie obozy, przywołują kolejne wspomnienia nie mające nic wspólnego z wirtualną rzeczywistością, ale z życiem. Z życiem ludzi na których tamte wydarzenia wycisnęły niezapomniane piętno.
W hitlerowskim obozie śmierci w Oświęcimiu byłam pierwszy raz w pierwszej klasie Liceum Pedagogicznego. Sterty butów, połamane okulary, gabloty z masą przedmiotów odbieranych więźniom i niemy, czarno - biały film z wyciągniętymi rączkami dzieci, naznaczonymi numerami....wyprowadził mnie, rozbawioną nastolatkę, w przerażenie, zdumienie i jeszcze nie wiem co. Mydło z tłuszczu ludzi, ozdobne żyrandole z ludzkiej skóry....to dzieło nie jakichś tam nazistów z księżyca, ale wyznawców bohatera Hitlera którego każdy Niemiec pozdrawiał wyciągniętą ręką z nieodzownym Haj!
Do domu wróciłam cała rozdygotana, w momencie gdy rodzina była zajęta szatkowaniem kapusty. Nikt nie pytał o moje przeżycia. Tato kazał wyszorować nogi, co bez sprzeciwu uczyniłam. Z chwilą gdy zaczęłam deptać kapustę i na niej wyładowywać swoje uczucia, mama zaczęła swoją opowieść.
Podczas okupacji gdzie o jakąkolwiek pracę było trudno, mamy koleżanka jeszcze z czasów przedwojennych, znająca jej zdolności w szyciu, haftowaniu, zaprosiła ją do Oświęcimia, gdzie mając takie zdolności, mogła zarobić otrzymując wynagrodzenie w jajkach, słoninie i innych produktach. Mama się chętnie zgodziła choć dziadek, weteran pierwszej wojny, był temu przeciwny.
Wracając do domu z walizkami wypchanymi różnego rodzaju żarłem, zawsze miała bochenek chleba dla więźniów z obozu....raz jej się nie udało.Została przyłapana i odprowadzona na żandarmerie. Po drodze trzepała tymi walizkami żeby porozbijać jaja i popaskudzić inne produkty. 
Za ten czyn, mama została skazana na trzy miesiące więzienia. Szczęściem w nieszczęściu, było to więzienie, a nie obóz hitlerowski. Tak u nas nazywany po dzień dzisiejszy i żadna nowo mowa tego nie zmieni.
Konfiskata zarobku i odsiadka za bochenek, to nie wszystko. U dziadka odnowiła się rana z czasów pierwszej wojny. Powrót mamy z więzienia, był zarazem pożegnaniem z dziadkiem. Wkrótce zmarł.
Zapytałam mamę czy zrobiła to jeszcze raz. Popatrzyła na mnie z wyrzutem i powiedziała tylko tyle - gdybyś widziała jak oni byli chudzi!
Więcej o tym nie mówiła.
myślę
O mnie myślę

Taka sobie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka