Lubię francuskie wino i sery, ale nie lubię połajanek francuskich polityków.
Z Francuzami zawsze mamy na pieńku począwszy od Walezego wybranego na naszego króla i dającego dyla przy pierwszej okazji. W dodatku zabierającego ze sobą umiejętność jedzenia widelcem, znaną u nas od czasów królowej Bony.
Nie lepiej było z Bonapartym. Mieliśmy nadzieję na więcej, podsuwając mu panią Walewską i jej umiejętności określone niedawno przez super ministra jako robienie "łaski", a tu tylko niewielkie księstewko na kilka lat....i legiony które do własnego celu wykorzystał, a jeszcze do naszego hymnu się dostał.
Nie inaczej było z bezpardonowym wypięciem się na nas w chwili wybuchu drugiej wojny światowej, jak i po.....
Kilka lat temu francuski polityk narodowej prawicy wymyślił "polskiego hydraulika"żeby straszyć Francuzów zalewem tańszych pracowników z Polski.
Skutek był odwrotny.
Poszedł przekaz - do Europy wkracza nowy typ fachowca. Bardzo dobrze przygotowany, młody, zdolny, nadążający za najnowszymi zmianami.
Polak lepiej pracuje od Francuza, obojętnie w jakiej branży się znajdzie, często nie zna języka, świetnie jednak sobie radzi w trudnych warunkach, pracuje dużo wydajniej, jest zmotywowany i mobilny.
Polak pracuje - Francuz próżnuje.
I tu i tu marka wyrobiona.
Następny polityk przyczynia się do tego że jego wypowiedź odniesie odwrotny skutek od zamierzonego.
Wystarczy tylko zrozumieć i umieć skorzystać.
Po hydrauliku kolej na firmy i fabryki.
Komentarze